27.05, poniedziałek, godz. 17:00 / NOWE NARRACJE. Wykład dr Emila Sowińskiego
Dom zły (2009), 105’
reżyseria: Wojciech Smarzowski
Karnet: 150 zł
Bilet: 15 zł / pojedyncze zajęcia, do kupienia w kasie muzeum i online
Zapraszamy na IV semestr dwuletniego cyklu Akademii Polskiego Filmu. Każde spotkanie składa się z godzinnego wykładu filmoznawcy lub historyka kina oraz oraz projekcji polskiego filmu fabularnego.
Dom zły (2009), 105’
reżyseria: Wojciech Smarzowski
Nagroda za reżyserię, scenariusz i montaż na FPFF w Gdyni w 2009 roku. Polska Nagroda Filmowa Orzeł w kategoriach: najlepszy reżyser, zdjęcia, montaż oraz nagroda publiczności. W “Domu złym”, twórca równie mocnego “Wesela”, obnaża bez ogródek brutalną prawdę o peerelowskiej Polsce, demaskuje zdemoralizowane służby, ułomności systemu, przedstawia tamtą rzeczywistość w całej jej ohydzie. Główny wątek koncentruje się wokół śledztwa w kryminalnej sprawie i wizji lokalnej miejsca przestępstwa.
Ale znacznie istotniejsze niż ustalenie prawdy o morderstwie, okazuje się dla milicyjnej grupy śledczej dążenie do tego, by pozałatwiać własne interesy, zatuszować swoje ciemne sprawki, ukryć afery gospodarcze i obyczajowe. Tu wszystkie chwyty są dozwolone, każdy ma coś na każdego i donosi: za ratowanie własnej skóry, za awans, za paszport, za tzw. święty spokój, za wszystko. Od najniższego do najwyższego szczebla szerzą się donosicielstwa, podkładanie świni, korupcja, zdrady, kłamstwa, nielojalność, nawet morderstwa na zamówienie, byle tylko wyeliminować niewygodnego świadka. Stróże porządku mają też na sumieniu poważne afery cukrowe, składanie fałszywych protokołów zniszczeń, wystawianie lewych faktur, organizowanie dolarów, bonów, rubli transferowych. A kiedy mogą polecieć kolejne głowy, któż zastanawiałby się nad losem zwykłego zootechnika, który rzekomo dokonał zabójstwa. Trzeba za wszelką cenę udowodnić mu winę i skazać jak najszybciej, by mieć to już z głowy.
Akcja filmu rozgrywa się w dwóch płaszczyznach czasowych: w przeszłości, kiedy doszło do straszliwej zbrodni i cztery lata później, w stanie wojennym. Oskarżony to urodzony w 1938 r. w Rzeszowie Edward Środoń, absolwent zaocznego technikum. Przez 9 lat pracował w pegeerze w Mostach, w województwie szczecińskim jako zootechnik. Żona Grażyna wcześnie zmarła wskutek wylewu, dzieci nie mieli. Po jej śmierci Środoń się rozpił, stracił pracę. Kiedy prawie wszystko sprzedał na wódkę, postanowił wyjechać jak najdalej stąd. Padło na Bieszczady, wybrał PGR w Krośnieńskiem. Ale w drodze, gdzieś na kompletnym pustkowiu zepsuł się zdezelowany PKS. I w tym miejscu wszystko się zaczęło.
Dalszą drogę do PGR – u Edward Środoń pokonuje na piechotę. Nagle rozpętuje się burza, leje ulewny deszcz. Przemoczony i wyczerpany zootechnik trafia do nędznej chaty, stojącej na uboczu wśród bieszczadzkich pól, gdzie postanawia przeczekać nawałnicę. Gospodarze to: Zdzisław Dziabas i znacznie młodsza od niego żona. Początkowo obydwoje są wobec przybysza nieufni, ale po kilku głębszych napięta sytuacja szybko się rozluźnia. Dziabas pędzi bimber i choć w chacie bieda z nędzą, mocnego trunku nie brakuje, więc piją na umór, otwierając się przed sobą coraz bardziej. W pijackim widzie postanawiają założyć wspólny interes i sprzedawać bimber stacjonującym niedaleko ruskim żołnierzom. Wszystko da się załatwić na lewo, z tym nie ma problemu. Skąd jednak wziąć forsę na rozruch? Kompletnie pijany Dziabas wyciąga ze skrytki pod podłogą plik banknotów, które odkładał na poloneza dla swego jedynaka z pierwszego małżeństwa, wałkonia i drania Janusza, który zjawia się w domu tylko wtedy, gdy potrzebuje pieniędzy. Okazuje się, że kilka tysięcy ma w walizce również Środoń. Sceny z libacji u Dziabasów przeplatają się z obrazami z równie suto zakrapianej alkoholem wizji lokalnej. Milicyjna grupa śledcza odtwarza tragiczne wydarzenia, do których doszło jesienią 1978 r. Przywieźli pozorantów, jest też główny oskarżony, Edward Środoń. Pracę milicji utrudnia siarczysty mróz, kompletnie zrujnowane obejście Dziabasów pokrywa gruba warstwa śniegu. W tej zimowej aurze atmosfera gęstnieje, potęgowana przez różne napięcia w ekipie – na czele z kompletnie pijanym prokuratorem Tomalą i dowodzącym akcją porucznikiem Mrozem, wprawdzie trzeźwym, ale uwikłanym w romans z żoną (również milicjantką) swego podwładnego Lisowskiego. Na domiar złego, będąca na miejscu Lisowska kłuje w oczy zaawansowaną ciążą, która spędza sen z powiek zazdrosnemu mężowi. W samym środku tych rozgrywek znajduje się zakuty w kajdanki Środoń. [TVP]
Ale znacznie istotniejsze niż ustalenie prawdy o morderstwie, okazuje się dla milicyjnej grupy śledczej dążenie do tego, by pozałatwiać własne interesy, zatuszować swoje ciemne sprawki, ukryć afery gospodarcze i obyczajowe. Tu wszystkie chwyty są dozwolone, każdy ma coś na każdego i donosi: za ratowanie własnej skóry, za awans, za paszport, za tzw. święty spokój, za wszystko. Od najniższego do najwyższego szczebla szerzą się donosicielstwa, podkładanie świni, korupcja, zdrady, kłamstwa, nielojalność, nawet morderstwa na zamówienie, byle tylko wyeliminować niewygodnego świadka. Stróże porządku mają też na sumieniu poważne afery cukrowe, składanie fałszywych protokołów zniszczeń, wystawianie lewych faktur, organizowanie dolarów, bonów, rubli transferowych. A kiedy mogą polecieć kolejne głowy, któż zastanawiałby się nad losem zwykłego zootechnika, który rzekomo dokonał zabójstwa. Trzeba za wszelką cenę udowodnić mu winę i skazać jak najszybciej, by mieć to już z głowy.
Akcja filmu rozgrywa się w dwóch płaszczyznach czasowych: w przeszłości, kiedy doszło do straszliwej zbrodni i cztery lata później, w stanie wojennym. Oskarżony to urodzony w 1938 r. w Rzeszowie Edward Środoń, absolwent zaocznego technikum. Przez 9 lat pracował w pegeerze w Mostach, w województwie szczecińskim jako zootechnik. Żona Grażyna wcześnie zmarła wskutek wylewu, dzieci nie mieli. Po jej śmierci Środoń się rozpił, stracił pracę. Kiedy prawie wszystko sprzedał na wódkę, postanowił wyjechać jak najdalej stąd. Padło na Bieszczady, wybrał PGR w Krośnieńskiem. Ale w drodze, gdzieś na kompletnym pustkowiu zepsuł się zdezelowany PKS. I w tym miejscu wszystko się zaczęło.
Dalszą drogę do PGR – u Edward Środoń pokonuje na piechotę. Nagle rozpętuje się burza, leje ulewny deszcz. Przemoczony i wyczerpany zootechnik trafia do nędznej chaty, stojącej na uboczu wśród bieszczadzkich pól, gdzie postanawia przeczekać nawałnicę. Gospodarze to: Zdzisław Dziabas i znacznie młodsza od niego żona. Początkowo obydwoje są wobec przybysza nieufni, ale po kilku głębszych napięta sytuacja szybko się rozluźnia. Dziabas pędzi bimber i choć w chacie bieda z nędzą, mocnego trunku nie brakuje, więc piją na umór, otwierając się przed sobą coraz bardziej. W pijackim widzie postanawiają założyć wspólny interes i sprzedawać bimber stacjonującym niedaleko ruskim żołnierzom. Wszystko da się załatwić na lewo, z tym nie ma problemu. Skąd jednak wziąć forsę na rozruch? Kompletnie pijany Dziabas wyciąga ze skrytki pod podłogą plik banknotów, które odkładał na poloneza dla swego jedynaka z pierwszego małżeństwa, wałkonia i drania Janusza, który zjawia się w domu tylko wtedy, gdy potrzebuje pieniędzy. Okazuje się, że kilka tysięcy ma w walizce również Środoń. Sceny z libacji u Dziabasów przeplatają się z obrazami z równie suto zakrapianej alkoholem wizji lokalnej. Milicyjna grupa śledcza odtwarza tragiczne wydarzenia, do których doszło jesienią 1978 r. Przywieźli pozorantów, jest też główny oskarżony, Edward Środoń. Pracę milicji utrudnia siarczysty mróz, kompletnie zrujnowane obejście Dziabasów pokrywa gruba warstwa śniegu. W tej zimowej aurze atmosfera gęstnieje, potęgowana przez różne napięcia w ekipie – na czele z kompletnie pijanym prokuratorem Tomalą i dowodzącym akcją porucznikiem Mrozem, wprawdzie trzeźwym, ale uwikłanym w romans z żoną (również milicjantką) swego podwładnego Lisowskiego. Na domiar złego, będąca na miejscu Lisowska kłuje w oczy zaawansowaną ciążą, która spędza sen z powiek zazdrosnemu mężowi. W samym środku tych rozgrywek znajduje się zakuty w kajdanki Środoń. [TVP]
Koordynator APF Łódź: Anna Michalska
a.michalska@kinomuzeum.pl, tel. 42 674 09 57, wew. 143