Pół żartem, pół serio (1959), 120′
reż. Billy Wilder
Billy Wilder, jak inni znani reżyserzy okresu klasycznego Hollywood, uznawany jest za mistrza kina gatunków. O ile jednak większość jego kolegów po fachu specjalizowała się co najwyżej w dwóch lub trzech gatunkach, on doskonale radził sobie niemal ze wszystkimi konwencjami filmowego opowiadania – bez względu na to, czy brał na warsztat thriller, film noir, film wojenny czy dramat obyczajowy. Blask skrzącego się absurdalnym humorem Pół żartem, pół serio – wynikający także ze wspaniałych kreacji Jacka Lemmona, Tony’ego Curtisa i Marylin Monroe (jako Sugar Kowalczyk) – okazał się jednak na tyle mocny, że publiczność najczęściej wiąże Wildera właśnie z komedią.
Jeden z ciekawszych filmoznawczych komentarzy do filmu Pół żartem, pół serio poczynił Andrzej Zalewski, nadając swej analizie równie niezobowiązujący ton, jak dzieło, które poddał interpretacji. „(…) losy Joego na Florydzie układają się tak, że nie musi on w ogóle stawać przed dylematem »mężczyzna czy kobieta«, ani też wyrywać się z więzienia swego kobiecego przebrania. Damskie szatki spowijające na krótko ciało Joego zostawiają mu wolną przestrzeń i nie czynią żadnej krzywdy, bowiem bieg wypadków podsuwa Joemu ostatecznie rolę męskiego, a nie kobiecego oszusta. Najważniejszy problem, jaki w związku z tym ma przed sobą, to jak bezboleśnie uświadomić zakochaną w nim Sugar, że nie jest bogatym milionerem, za jakiego się podawał, lecz ubogim muzykiem jazzowym. Mężczyzna musi tu poddać się autodemaskacji jako mężczyzna pozorujący innego, zdjąć niewinny przyodziewek innej roli społecznej, lecz nie innej płci. (…) W odróżnieniu od tego Jerry wtoczony jest w swój kobiecy uniform, bo narracja przypisuje mu rolę uwodzonej ofiary, a nie uwodziciela. Jerry musi przeglądać się w lustrze coraz bardziej ognistego i łasego na jego wdzięki Osgooda, dlatego potwierdzenie w tych warunkach jego właściwej płciowej tożsamości wydaje się zadaniem beznadziejnym. Jerry jest więźniem przebrania, bo nie spotyka na swej drodze nikogo, wobec kogo mógłby się potwierdzić jako męski amant.”