Światła wielkiego miasta (1931), 87′
reż. Charlie Chaplin
W momencie, gdy Chaplin przystąpił do realizacji tego filmu (wiosna 1928 roku), w kinie na dobre trwała już rewolucja dźwiękowa. Twórca, który w wywiadach nie ukrywał swej pogardy dla talkies, szybko zdał sobie jednak sprawę, że film składający się wyłącznie z niemych obrazów nie ma szans na sukces. Ostatecznie postanowił zatem udźwiękowić Światła wielkiego miasta – ale zrobił to na swój własny sposób. Przewrotna natura Chaplina daje o sobie znać już w otwierającej film scenie odsłonięcia pomnika. Przemowy oficjeli, którzy uświetnili swoją obecnością uroczystość, z powodu słabej akustyki mikrofonu są kompletnie niezrozumiałe, co oczywiście stanowi ironiczny komentarz Chaplina do jakości fonii w pierwszych filmach dźwiękowych. Niejako w kontrze do tego prześmiewczego otwarcia, zbudowana została cała reszta filmu, w której, zgodnie z prawidłami kina niemego, dominującą rolę odgrywa obraz, zaś tak ważne dla talkies dialogi pojawiają się incydentalnie w postaci napisów międzyujęciowych. Jedyny element kina dźwiękowego, który Chaplin był w stanie zaakceptować, stanowiła muzyka. Świadczy o tym najlepiej fakt, iż twórca sam przygotował, a następnie nagrał z orkiestrą partyturę do całego filmu.
Oto, co na temat Świateł wielkiego miasta napisał Aleksander Jackiewicz: „Znalazł się w tym filmie cały kompleks nowych treści – nie tylko dla dzieła samego Chaplina. Mam na myśli nie tylko wizerunek podwójnej osobowości Milionera, ale też »podwójne życie« Charliego, dla którego tamten motyw jest tylko przygrywką. W przypadku małego człowieka chodzi nie tyle o jego własne samopoczucie czy nawet widzenie go przez innych, ile ni mniej, ni więcej tylko o status jego ludzkiej obecności w świecie. Charlie nie tylko według swego lub czyjegoś widzimisię raz jest bogaczem, raz nędzarzem, raz księciem z bajki, raz włóczęgą, raz rabusiem a raz dobroczyńcą. Charlie tym wszystkim jest realnie. Chodzi o obiektywną względność jego statusu”.