Pulp Fiction (1994), 154′
reż. Quentin Tarantino
Film – wydarzenie. Utkany z popkulturowych odniesień i zapożyczeń, sam stał się szybko źródłem cytatów. Odwoływali się do niego równie chętnie widzowie, powtarzając najbardziej błyskotliwe dialogi Vincenta oraz Julesa , jak i twórcy filmowi, pragnący wpisać się w nurt kina tarantino-esque. Przyznana filmowi Złota Palma na festiwalu w Cannes usankcjonowała status Quentina Tarantino jako autora. Po pokoleniu movie brats w kinie amerykańskim nastał czas twórców, którzy swą filmową edukację odbyli nie w szkołach filmowych, ale w wypożyczalniach kaset wideo.
Oto, co na temat filmu Tarantino tuż po jego polskiej premierze w czerwcu 1995 roku pisał Jan Olszewski: „Ludzie, którzy nie widzą sprzeczności między zabijaniem a majonezem, nie kojarzą faktów. Więc nie dostrzegają także, iż są poddawani próbie; że nieszczęście, które ich spotyka, może być skutkiem ich własnej nieprawości. Życie – dla nich! – składa się z epizodów nieciągłych, między którymi nie ma związku. Pięknie. Ale dlaczego to wszystko jest na ekranie tak bardzo zabawne, pocieszne? Otóż wydaje się, że to najbardziej perfidna pułapka reżysera Tarantino. Wprowadza do filmu ton zgrywy – i powiada widowni tak: »Jeżeli wam się to wyda tylko śmieszne – to znaczy, że jesteście tacy sami, jak oni. Oni nie widzą sprzeczności między błaznowaniem a zabijaniem, więc nie widzą także związku między winą a karą. Wy pewnie też nie zobaczycie, będziecie tylko rechotali, bo jesteście totalnie wymóżdżeni«. Można różnie oceniać filmy reżysera Tarantino, ale w tej kwestii ma zupełną rację. Jesteśmy tacy, jak przewidywał”.